Podzielę się dzisiaj wspomnieniami o książce mojego
dzieciństwa.
Miałam roczek, kiedy została
wydana po raz pierwszy. Oczywiście pamiętać tego nie mogę, ale już w szkole
podstawowej nasze drogi się zeszły.
Historia w niej opisana obrazuje
znane nam powiedzenie: każda potwora znajdzie swego amatora.
Przepraszam, jeśli kogoś uraziłam….
To historia miłości wypływającej z
serca.
Ona – księżniczka.
On – nie Clooney.
Ale pokochała go uczuciem tak
wielkim i szczerym, że oddała wszystko /nawet koronę/ aby przywrócić mu ludzką
postać.
No i jest jeszcze jeden
bohater: jabłko. A właściwie dużo
jabłek.
Cała ta bajka to jak jedna,
wielka szarlotka.
Cały czas piszę o książce Marii
Kruger zatytułowanej Apolejka i jej osiołek.
To piękna bajka o troskliwej
królewnie, troszkę nieroztropnym księciu i o jabłkach właśnie.
Kiedy zjemy jedno – sprawia nam
przyjemność.
Ale nasz bohater w oślej skórze
musiał zjeść ich bardzo dużo. A to już boli…
Polecam tę książkę do wspólnego
czytania, zabawy w jabłkowe improwizacje i liczenie.
Mam dla Was zagadkę.
Ile jabłek musiał zjeść osiołek,
aby się odczarować? Jeśli:
Za parasolkę Apolejka kupiła ich
12, za kokardki – 6, za pantofelki – 8, za pierścień – 10 a za koronę 16.
Ale niestety – jak to w życiu
bywa- 2 jabłuszka poturlały się do rzeki, jedno Apolejka oddała małemu
chłopczykowi, a trzy ostatnie były zbyt zepsute, aby je zjeść.
Policzcie dokładnie a za każdą
poprawną odpowiedź otrzymacie… jabłuszko.
Pozdrawiam i czekam na Wasze
propozycje na półeczkę wspomnień.
Chętnie zaprezentujemy na naszym
blogu.