Zwieńczeniem spotkań wakacyjnych
w naszej bibliotece od lat jest Familiada Czytelnicza. Tym razem jej tematem
przewodnim był folklor warmiński . Nie zabrakło atrakcji dla całych rodzin.
Obok wesołych zabaw zaproponowałyśmy bowiem naszym gościom udział w warsztatach
tanecznych z instruktorką z Zespołu Pieśni i Tańca „Warmia” oraz pokazy
garncarstwa przygotowane przez panią Monikę i panią Alicję z Towarzystwa
Naukowego Pruthenia. Wszyscy mali uczestnicy mieli zatem okazję poznać taneczne
kroki pofajdoka czy samemu zrobić glinianą babę pruską.
Najważniejszym punktem spotkania
było jednak ogłoszenie wyników wakacyjnego konkursu literacko-plastycznego. Polegał
on na stworzeniu własnej legendy lub baśni inspirowanej miejscem lub obiektem z
naszego regionu i przedstawienie jej w dowolnej formie plastycznej. Zwyciężyła
opowieść „Fontanna Marzeń”, ale wszystkie prace nam się bardzo podobały.
Gratulujemy i dziękujemy wszystkim za wspólną zabawę.
„Fontanna Marzeń”
Nie za górami,
nie za lasami ani za siedmioma morzami, ale tu – niedaleko – na pięknej ziemi
warmińskiej zdarzenie to miało miejsce.
Gdzieś
w Olsztynie, tuż przy Łynie mała stara chatka stała. W chacie tej prócz wróbli
i jaskółek pięcioosobowa rodzina jakich niewiele dokoła mieszkała. Matka z
ojcem trzy córeczki mieli. Każda z nich inna była, ale każda bardzo dobra i
miła. Nic dziwnego, bo rodzice ich to szlachetni i wrażliwi na naturę ludzie
byli, więc w takim duchu swoje dzieci wychowywali.
Pierwsza,
jasna blondyneczka, zawsze pomocna i bardzo silna rodzicom w gospodarstwie
pomagała. A to przy noszeniu wody z rzeki, a to przy wypasie krów, a nawet w
razie potrzeby drewek do pieca narąbała.
Druga z sióstr
o włosach ciemnych jak jesienne kasztany wyróżniała się bystrością i odwagą.
Gdy nastawał wieczór i ciemno dokoła się robiło, to ona przynosiła wodę z Łyny,
to ona zapędzała krowy z pastwiska do obory i to ona drewek przynieść do
paleniska się nie bała.
Trzecia,
najmłodsza z sióstr, rudowłosa była, ale Mizerotką nazywana – gołębie serce
miała, ale pracy nie doświadczała. Ani przy noszeniu wody, ani przy wypasie
krów, ani nawet przy noszeniu drewek na opał, nie wspominając o ich rąbaniu.
Wątła była to dziewuszka, malutka i słabiutka bardzo. Jednak siostry nie śmiały
się z niej i z niej nie kpiły. Bardzo Mizerotkę kochały i we wszystkich
ciężkich pracach wyręczały.
W letnie dni o
świcie dziewczęta dzień zaczynały od zabawy i tańca boso po rosie przy
porannych trelach ptaków. Siostry kochały bowiem przyrodę, a nade wszystko ten
poranny śpiew ptaków. Wydawałoby się, że wszystkie one wiodą szczęśliwe i
beztroskie dzieciństwo, jednak było coś, co męczyło Mizerotkę. A mianowicie
chciała ona być taka silna i taka odważna jak jej rodzeństwo. Marzyła o tym
bezustannie, by móc pomóc swoim rodzicom w gospodarstwie, a siostrom wreszcie
odwdzięczyć się za te wszystkie prace, którymi ją wyręczały. Mizerotka nieraz z
tego powodu smutna chodziła, nad brzegiem rzeki siadała i do Łyny swoje łzy
wylewała.
Któregoś dnia,
kiedy rodzice i siostry w gospodarstwie ciężko pracowały, najmłodsza z nich nad
brzegiem olsztyńskiej rzeki nad swoją niedolą i wątłą naturą się rozczulała.
Nagle, kiedy
gorzkie łzy spływały jej po policzkach i strumykiem kapały na brzeg, Mizerotka
zauważyła, że łzy jej w drogocenne perełki się zamieniły. Nie ucieszyła się
jednak z tego dziewczynka i cisnęła te „błyszczące kamyki” w nurt rzeki Łyny.
Nie minęła chwila, jak dziewczyna poczuła odwagę ogromną, jej serce jakby
chciało z radości z piersi wyskoczyć, a ręce i nogi dziwną siłą się napełniły.
Wieść o tym
zdarzeniu niosła się przez długie lata po warmińskiej ziemi, a w miejscu, w
którym dziewczynki tańczyły przy ptasich śpiewach, a nieopodal Mizerotka do
Łyny swoje łzy wylewała, powstała fontanna, która do dziś tryska wodą z Łyny i
wzór ówczesnej olsztyńskiej rodziny – pięć tańczących ptaków – przedstawia.
A kto
drogocenny klejnot lub pieniążka tam wrzuci, temu jak Mizerotce – marzenie się
spełni.